Choć za warszawskim oknem tego nie widać, zima rozpoczęła się na dobre. Długie noce i nieprzyjemna aura sprawiają, że tym chętniej wspominamy sezon letni, z jego przyjemną temperaturą i możliwością aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu. Niektórzy z nas idą o krok dalej i zamiast delikatnie uprawiać sport, organizują niemalże profesjonalne treningi; wtedy też okazuje się, że do lepszego przygotowania kondycyjnego niezbędny jest dobrej klasy sprzęt rejestrujący. Odpowiednie urządzenie nie tylko wskaże bieżące parametry wysiłku, ale pozwoli także na budowanie statystyk, tak ważnych podczas budowania formy. W poniższym wpisie postaram się wykazać przydatność zegarka Suunto Spartan Sport Wrist HR w kolarstwie szosowym.
Pierwotnie tekst ten miał się pojawić na stronie naszego bloga w połowie listopada, stanowiąc z jednej strony zakończenie sezonu letniego, a z drugiej zwiastując mniej popularny w sportach rowerowych okres zimowy. Niestety, wzmożona praca oraz przejście w tryb treningu stacjonarnego zmusiły mnie do prolongaty wprowadzenia całości.
Urządzeniem, stanowiącym testowe odniesienie dla Suunto Spartan Sport Wrist HR, jest dobrej klasy licznik rowerowy – Sigma Rox 11.
Pierwszymi trzema cechami, które pozytywnie zaskakują w zegarku fińskiego producenta, są: uczucie wygody po założeniu, niezwykle prosty interfejs oraz bezproblemowa możliwość parowania z urządzeniami dodatkowymi. Przy założeniu należy pamiętać, żeby zegarek znajdował się nieco dalej od nadgarstka, gdyż w ten sposób możliwy będzie najlepszy odczyt tętna. W przypadku jednak, gdy chcemy skorzystać z pasa HR, lepszym rozwiązaniem będzie instalacja urządzenia na kierownicy lub mostku za pomocą dedykowanej podstawki. W ten sposób zyskamy ciągły podgląd na kluczowe parametry treningu. Miłą niespodzianką (choć niektórzy nazwaliby to oczywistością) była łatwość, jaką smartwatch połączył się z pasem telemetrycznym innej firmy oraz z czujnikiem prędkości i kadencji. Dzięki łatwemu w obsłudze oprogramowaniu w prosty sposób można spersonalizować zegarek, a także ustawić wszelkie parametru aktywności.
Kolejną pozytywną właściwością Suunto Sport Wrist HR jest niezwykle czytelny odbiór z czujników – wskazanie były niemal identyczne, jak w produkcie Sigma. Co więcej, nawet po odłączeniu czujnika kadencji, odczyt prędkości za pośrednictwem GPS i Glonass zapewni nadal bardzo dokładny pomiar. Optyczny pulsometr wydaje się być znacznie precyzyjniejszy od pasa hr, jednak w czasie jazdy – o ile nie łączy się kolarstwa w triathlonie – znacznie lepiej korzystać z podstawki na kierownicy i w ten sposób mieć ciągły wgląd w dane treningu. Przyciski koronki są odpowiednio wyważone, toteż z jednej strony nie potrzeba zbyt dużo nacisku do uruchomienia funkcji, a z drugiej nie sposób przegapić uruchomienia modułu, co jest niezwykle ważne w czasie wzmożonego wysiłku.
Tryb sportowy rowerowy wydaje się być mądrze dopracowanym, jednak dopiero po synchronizacji danych z aplikacją widać cały jego potencjał. Movescount od Suunto – podobnie jak oprogramowanie smartwatcha – jest bardzo proste w obsłudze. Program pokazuje aktualnie dodane treningi, a każdy z nich można rozwinąć, wskazując parametry aktualnie przeglądanego. W przypadku kolarstwa z pewnością będą wykresy mocy, kadencji i pulsu; dodatkowo aplikacja wskaże międzyczasy, rozkład prędkości oraz mapę z zaznaczoną trasą przejazdu. Ważną funkcją Movescount jest możliwość kreowania statystyk, a także zaznaczenia tendencji do ciągłego poprawiania formy.
Reasumując Suunto Spartan Sport Wrist HR jest ciekawą propozycją w amatorskim kolarstwie. Posiada on wszystkie cechy dobrego licznika rowerowego, a przy tym jest dużo bardziej uniwersalny – z pewnością spodoba się wziętemu triathloniście. Jedynym mankamentem wydaje się być cena (naturalnie w porównaniu do urządzeń Sigmy lub Garmin), jednak ciągłe obniżki sugerują, że niebawem będzie znacznie lepszym wyborem. Ewentualnie można zaopatrzyć się model delikatnie słabszy (i jednocześnie tańszy) Suunto Spartan Trainer Wrist HR.